sobota, 8 czerwca 2013

Trufelki, pralinki dla ... dziewczynki :)

Czekolada - czy ktoś z Was ma niemiłe skojarzenia, kiedy to słowo pojawia się w eterze?
Uwielbiam czekoladę. Szczególnie upodobałam sobie ostatnio jej wydanie gorzkie, najlepiej z co najmniej 90% kakao.
Wiecie już, że czekolada gorzka służy mi do wielu deserów, właściwie prawie nic nie dzieje się bez jej udziału. Tym razem postanowiłam zrobić pralinki, trufelki, po pierwsze dlatego, że mamy sezon urodzinowy, po drugie, chciałam wypróbować trufle własnej roboty. A do tego ich wykonanie sprawia wiele radości. Dookoła unosi się niesamowity zapach, dłonie mają pielęgnację niemal jak w SPA i myśl o tym, czy komuś sprawi radość taki prezent jeszcze bardziej podkręca do działania.
A jak się do nich zabrać? Ja klasycznie rozpuściłam czekoladę w kąpieli wodnej, dosłodziłam ją kilkoma łyżeczkami kajmaku, doprawiłam czarnym pieprzem, mielonym imbirem i kardamonem. Do czekolady dodałam serek mascarpone i wymieszałam całość mikserem, oczywiście niezbyt długo, tylko do połączenia się składników. Masę wstawiłam do lodówki. Po godzinie wyjęłam miskę i ulepiłam dłońmi małe kuleczki, które trafiły na talerze. Wstawiłam je do lodówki do dalszego schładzania. W ten sposób łatwo się je klei, a małe kawałki masy szybciej tężeją w lodówce. Minęło pół godziny i kulki były gotowe do dalszej obróbki.
Każdą ponownie uformowałam, do niektórych wsadziłam orzech lub migdał. Każda kulka wymaga obtoczenia. Ja do tego celu użyłam organicznego kakao, mocno zgniecionych migdałowych płatków i tak samo zgniecionych w moździerzu płatków kokosowych.
Gotowa pralinka trafiała w wygodną papilotkę, która oddzielała je od siebie i zabezpieczała przez zamienieniem się w bezkształtną "ciemną masę" :)
Wcześniej z kartonu wycięłam okrąg i zrobiłam klasyczną tutkę na cukierki :)
Oby tylko prezent się podobał :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz