sobota, 22 czerwca 2013

Makrela w czerwieni

Upał wygania z kuchni i osłabia wenę. Lubię upał, ale tylko pod warunkiem, że mogę cieszyć się nim nie myśląc o niczym innym. Kiedy spędza się upalny dzień w biurze, wcale nie jest miło. Ciężko jest skupiać myśli na merytoryce zadań. Na mieście nie jest lepiej, aut co prawda trochę mniej, ale styl jazdy przy tej pogodzie pozostawia wiele do życzenia. Strach się bać, kto zaraz zachowa się w sposób zupełnie nieprzewidywalny :)
W domowym zaciszu człowiek chciałby odpoczywać, ale jeść się chce. Trzeba mądrze wybrać menu, najlepiej żeby danie wymagało "zimnego" przygotowania, a potem już samo dało sobie radę na kuchence :)
Wieczór nie przynosi oczekiwanej ulgi, powietrze gęstnieje, ospałość trzyma obręcz na głowie i ją zaciska.
Wyrwać się z tego można na kilka sposobów, dla mnie zbawienny okazał się chłodny prysznic. Przełamałam chęć do dolce far niente i zabrałam się za pastę z makreli. Do miseczki wrzuciłam mięso ze średniej makreli, pokrojone drobno dwa jaja na twardo i posiekany szczypior. Doprawiłam łyżką śmietanki chrzanowej, łyżką musztardy, łyżką łagodnego ajvaru i dwiema łyżkami jogurtu naturalnego. Dodałam odrobinę soli, pieprzu i ostrej papryki. Chcąc zachować elementy składowe w miarę widoczne, nie użyłam do wymieszania blendera, tylko dużego widelca do sałat. Spisał się dobrze, pasta daje się rozsmarować, a składniki nadal są widoczne.
Rano ciąg dalszy kleistego powietrza. A ja otwieram lodówkę, pobierając przy okazji trochę chłodu całą powierzchnią ciała. Z lodówki wyciągam zimną pastę z makreli i smaruję nią bułeczkę. Lato, lato, lato ech że Ty :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz