W domowym zaciszu człowiek chciałby odpoczywać, ale jeść się chce. Trzeba mądrze wybrać menu, najlepiej żeby danie wymagało "zimnego" przygotowania, a potem już samo dało sobie radę na kuchence :)
Wieczór nie przynosi oczekiwanej ulgi, powietrze gęstnieje, ospałość trzyma obręcz na głowie i ją zaciska.
Wyrwać się z tego można na kilka sposobów, dla mnie zbawienny okazał się chłodny prysznic. Przełamałam chęć do dolce far niente i zabrałam się za pastę z makreli. Do miseczki wrzuciłam mięso ze średniej makreli, pokrojone drobno dwa jaja na twardo i posiekany szczypior. Doprawiłam łyżką śmietanki chrzanowej, łyżką musztardy, łyżką łagodnego ajvaru i dwiema łyżkami jogurtu naturalnego. Dodałam odrobinę soli, pieprzu i ostrej papryki. Chcąc zachować elementy składowe w miarę widoczne, nie użyłam do wymieszania blendera, tylko dużego widelca do sałat. Spisał się dobrze, pasta daje się rozsmarować, a składniki nadal są widoczne.
Rano ciąg dalszy kleistego powietrza. A ja otwieram lodówkę, pobierając przy okazji trochę chłodu całą powierzchnią ciała. Z lodówki wyciągam zimną pastę z makreli i smaruję nią bułeczkę. Lato, lato, lato ech że Ty :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz