Bałtyk zawsze był dla mnie pełen magii i uroku. Uważam, że nasze morze jest jednym z najpiękniejszych jakie widziałam. Pogoda dzięki temu, że bywa kapryśna pozwala nam zobaczyć różne oblicza naszego akwenu i za to właśnie najbardziej go cenię i kocham.
Niby blisko mamy nad to morze, niby to tylko sto kilometrów, ale jak wiadomo infrastruktura drogowa w naszym kraju zniechęci każdego do podróżowania. Gdy się już jednak zwalczy niechęć do stania w korkach można ruszyć w drogę.
Tak też postanowiliśmy zrobić w niedzielę. Bardzo miłe zaskoczenie - nie było korków :)
A na miejscu cisza, spokój przedsezonowej plaży. Przeżycie jest boskie, leżeć na piasku i naprawdę usłyszeć szum fal, bez konieczności strzyżenie uszami i wyławiania tego ukochanego dźwięku z miliona innych towarzyszących zazwyczaj zatłoczonym kurortom.
Cud miód - leżymy i upajamy się chwilą. Woda ciepła, można się kąpać, nawet prądy morskie są dziś dla nas łaskawe :)
Po takim transcendentnym przeżyciu czas na kolejne rozkosze - ulubiona kawiarnia, w której serwują pyszną kawę w ładnym wnętrzu i w fajnym klimacie. Można porozmawiać z właścicielką, która sama piecze podawane tam pyszne ciasta. Wymienić się tajemną wiedzą kulinarną :)
Potem jeszcze spacer i ruszamy dalej - jedziemy piękną trasą ocienioną drzewami Wolińskiego Parku Narodowego - ponad 20 kilometrów podziwiania kolejnego przejawu potęgi natury.
Wycieczka kończy się przystankiem w następnej miejscowości nadmorskiej. Tu zatrzymujemy się tylko na chwilę i ruszamy na teren kutrów rybackich, żeby dać się owionąć dymom z wędzarni.
To się nazywa świeża rybka. Ilość wędzarni oszałamia trochę, ale warto przyjechać, żeby móc zjeść jeszcze ciepłą od wędzenia rybę.
Baterie naładowane, ryby kupione, czas wracać do domu. Ten dzień był idealny, zapisuję go, żeby dłużej móc pamiętać, że naprawdę się wydarzył :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz