niedziela, 9 czerwca 2013

Serniczku podaj się :)

Pamiętacie bajkę o stoliczku nakryj się? Czasem taki stoliczek by się przydał, ale gdyby miał nakrywać się codziennie, to było by mi smutno. Ja lubię gotować. Szczególnie lubię realizować pomysły, które nachodzą mnie zupełnie niespodziewanie, albo wynikają z zawartości lodówki :)
Dziś mieliśmy bardzo pracowity dzień, ale realizacja zadań weekendowych to zawsze powód do zadowolenia, nawet jeśli jest to np. sprzątanie balkonu.
Ponieważ oldschoolowo nie kupuję wszystkiego w necie, bo lubię manualny kontakt z towarem wybraliśmy się na poszukiwania kilku niezbędnych przedmiotów. Jednym z nich była tortownica. To jakby kolejny etap mojej przygody z wypiekami. Kolejny po zakupie formy na tarty. Te w ciągu miesiąca opanowałam do perfekcji, postanowiłam teraz zająć się wyższymi wypiekami :)
W zeszły weekend upiekłam sernik na spodzie kruchym w formie tarty, a dziś przyszedł ten moment, aby upiec "prawdziwy" sernik :)
Spód jest lekko kakaowy, odrobinę mniej ciasta niż na tartę. Na gorący wyłożyłam truskawki, zalałam je masą serową i na nią położyłam jeszcze parę połówek truskawkowych.
Ponieważ z moim piekarnikiem nigdy nic nie wiadomo, a do tego owoce lubią puścić soczki podczas pieczenia  to boki się niestety trochę przypiekły, ale i tak pięknie wygląda ciacho, w którym zatopione są truskawki :) Po nocy w lodówce sernik zyskał o poranku polewę z białej czekolady i mascarpone i trafił ponownie do lodówki na chłodzenie, a my udaliśmy się w nadmorską podróż :)
Po naszym powrocie sernik był już gotów do skonsumowania. Zaskoczyło mnie, że jest taki pyszny i wilgotny. Brzegi przypiekły się minimalnie, więc nie ma wielkich strat podczas konsumpcji. Zamówienie na następny sernik już mam - ma być z wiśniami :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz