Co robią łasuchy, które nie kupują słodyczy, a zachce im się przekąsić coś pysznego? Oczywiście pieką muffiny. Pora dnia czy nocy kompletnie nie ma znaczenia, ponieważ zadanie nie wymaga od nas zbyt wiele. Ważne są podstawowe składniki i ich proporcje, a cała reszta to już nasza fantazja. A mnie naszło wieczorem, kiedy upał zelżał, a za oknami lekko szarzało. Postanowiłam wypróbować orkiszową mąkę razową i najnowsze foremki na muffiny :) Do mąki dodałam otręby oraz 3 łyżki kakao, szklankę mleka, jajko i dwie łyżki brązowego cukru oraz trzy łyżki malin z nalewki (alkoholu też się troszkę uzbierało, bo to już malinki z dna słoiczka). Gęste ciasto łyżką nałożyłam do papilotek i na każdej babeczce położyłam świeżą malinę. Muffiny piekły się bez dodatku proszku do pieczenia, a dodatkowo razowa mąka nie pozwoliła im wyrosnąć wysoko, za to nadają się na przekąskę lub drugie śniadanie.
Ostudzone ciasteczka polałam odrobiną syropu z agawy i dokleiłam po dwie borówki oraz parę płatków kokosowych.
Wcale się nie dziwię, że muffiny są takie popularne, bo w ich przypadku świetnie sprawdza się powiedzenie, że małe jest piękne. A dodatkowo nawet najmniejszy muffinek jest fajnym podarunkiem, który może osłodzić czyjś dzień :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz