wtorek, 14 maja 2013

Uśmiechnięte bułeczki

Mówi się, że wszystko co małe jest ładne :) Bułeczki wydają się potwierdzać tą tezę. To właśnie liczne zdjęcia bułeczek zmusiły mnie do podjęcia kolejnego drożdżowego wyzwania. No bo jak się tu oprzeć takim uśmiechniętym wypiekom.
I pomyśleć, że wyrastanie ciasta zawdzięczamy umiejętności drożdży do zamieniania węglowodanów w alkohol i dwutlenek węgla :) Ten ostatni rozpycha się w masie, zwiększając jego objętość. Jak widać cały proces jest niezłą zabawą. Jak się jeszcze podczas wyrabiania ciasta popija winko, to mamy komplet, żeby wypiek wyszedł idealny.
Drożdżom dajemy 45 minut na taką zabawę, a potem raz jeszcze wyrabiamy ciasto i dzielimy je na porcje. Słodkie bułeczki często ozdabia się kruszonką, ale przyznam, że wcale nie miałam ochoty na tak zwyczajne wykończenie. W związku z tym bułeczki pomalowałam mlekiem i posypałam rozdrobnioną wcześniej chałwą z pistacjami i płatkami migdałów. Uwierzcie, że było warto. Zapach jaki zaczął się wydobywać podczas pieczenia był bosko słodki.
Gorące bułeczki smakują wyśmienicie. Ale ponieważ była ich cała gromadka, część z nich posłużyła jako pieczywo śniadaniowe. Przekrojone i posmarowane odrobiną masła orzechowego, przystrojone kroplą dżemu truskawkowego idealnie nadawały się na niedzielne śniadanie. Małe jest piękne :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz