Na niedzielne śniadanie często przygotowuję omlety. Tak było też i tym razem. Padło na wydanie na słono. Chociaż w efekcie powinnam napisać, że na żółto. A to wszystko za sprawą kurkumy, której używam ostatnio sporo. Znając jednak jej zdrowotne właściwości dodaję ją wszędzie, gdzie pasuje :)
Tak więc ciasto na omleta zabarwiło się pięknie dzięki kurkumie.
Ale dziś omlet był wyjątkowy. Wyjątkowy, ponieważ każda połówka została podana z innymi dodatkami, zależnie od naszych upodobań. Na mojej panował zielony nieład, za sprawą sporej ilości szparagów obłożonych mozzarellą. Druga połówka w tym czasie smażyła się z plasterkami salami również przykrytymi białymi plasterkami sera.
Na talerzach obie zostały posypane czarnymi oliwkami i szczypiorkiem, ale na moje szparagi trafił tuńczyk, na połówkę z salami trafiły jeszcze plastry pomidora.
Jeden omlet, jedno śniadanie, a całkiem różne smaki na talerzu, mimo, że tak wiele wspólnych elementów.
Ten omlet wydał mi się symbolem tego co w nas takie samo i tego co nas różni. A mimo to jesteśmy jedną całością w dwóch wydaniach :)
Filozofowanie przy omlecie w niedzielny poranek przynosi czasem ciekawe przemyślenia.
A po takim śniadaniu najlepiej napić się wspólnie pysznej kawy, do której cudownie pasuje nasze ulubione czekoladowe ciasto.
PS - obraz poniżej nie jest jednym zdjęciem, bo Głodomorek nie zjadłby pewnie niczego co leżało tak blisko tuńczyka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz