Parę lat temu zrobiłam przymiarkę do sajgonek. Coś jednak poszło nie do końca jak powinno i papier ryżowy uległ biodegradacji jeszcze przed podaniem. Nie pamiętam nawet jak wtedy je przygotowywałam, to naprawdę było dawno. W głowie pozostało, żeby nie powtarzać już prób sajgonkowania w domu :)
Ale czas mija, złe wspomnienia się zacierają, można więc zrobić kolejne podejście, chociaż jak się zaraz przekonacie, znów nie takie do końca udane. Dlatego ten post nie jest o sajgonkach, tylko o ostrych paczkach, zapakowanych w papier ryżowy :)
Wrzucam je na bloga, bo bardzo nam smakowały, więc może ktoś się skusi na takie smaki.
W składzie paczki występują: pokrojona w małe słupki marchewka, podobnie pocięte rzodkiewki, jedna papryczka chili drobno pokrojona, wypestkowana, szczypiorek, kukurydza oraz makaron. Warzywa przed zapaczkowaniem marynowały się w soku z limonki z kolendrą, tymiankiem, miętą, pieprzem, zmiażdżonymi ząbkami czosnku i odrobiną ketjap manis. Kwadratowy papier ryżowy zwilżyłam wodą i na każdy arkusz, w jego dolnej części, nałożyłam odrobinę makaronu oraz warzywa. Tylko farszu było więcej niż powinno być w sajgonce, poza tym warzywka były dość kanciate, więc zamiast ślicznych spring rolls'ów wyszły mi paczuszki :)
Podałam je z zieleniną, czyli natką pietruszki, dodatkową odrobiną szczypiorku, kiełkami z rzodkiewki oraz pozostałymi warzywami z marynaty. Do maczania do wyboru był sos słodki chili oraz sos limonka z kolendrą. Ależ to było ostre, a jednocześnie pyszne. Mieszanka aromatów zachęcała do chrupania warzyw. Plusem, o którym muszę wspomnieć jest to, że oprócz makaronu - który wymaga chwili, żeby się ugotować - nie musimy w upalny dzień stać przy gorących garnkach.
Dla zrównoważenia ostrego obiadu zdjęcie jest niezbyt ostre ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz