Owoce z nalewki - bezcenne do ciast i muffinek. Tym razem otworzyłam słoik wiśni na spirytusie i zabrałam się za robotę :)
Spód tarty ściemniał od pokaźnej łychy karobu, ale miał też jasne piegi otrębów. Wszystko robione w wielkim pośpiechu, bo już za parę godzin wyjeżdżamy. Przed nami około 600 kilometrów autem, a z pustymi rękami nie można wyruszać. No i ta nowa forma do tarty - tyle chodzenia dookoła, a teraz nawet nie wypróbuję, tylko tak po prostu sobie wyjadę? Nie, nie i nie - pieczemy.
Spód się chłodzi, co do tego? Wiśnie z nalewki miksuję z cukrem migdałowym. Gorzką czekoladę rozpuszczam w kąpieli i mieszam z jogurtem naturalnym, żółtkiem, łyżką skrobi z tapioki i łyżką mąki orkiszowej . Białko ubijam na sztywno i mieszam delikatnie z masą. Na końcu dodaję do masy płatki migdałowe. Podpiekam ciemny spód i wylewam na gorący masę czekoladową. Całość piekę i dziesięć minut przed końcem czasu posypuję płatkami migdałowymi.
Aromat jest ostry, czuć mocno wiśnie na spirytusie i czekoladę, ale również migdał jest wyraźnie wyczuwalny.
Nowa forma do tarty spisała się idealnie, a kształt brzegów ułatwia wyjęcie ciasta, bez ryzyka pokruszenia. Próbujemy jeszcze ciepły wypiek, uch, wisienki prawie pieką w usta.
Ale już wiem, że możemy zabrać ciasto w drogę i poczęstować gospodarzy, bez ryzyka kompromitacji :)
Połowa tarty przemierza z nami pół Polski i trafia na gościnny stół. Chyba smakowało, bo zniknęło szybko, a ja piekłam jeszcze kolejne tarty na specjalne życzenie :)
Małgosiu,Twoje tarty będą mi się śnić po nocach,całuski.
OdpowiedzUsuń:) mam nadzieję, że będą też pieczone i konsumowane , buziaki
Usuń