czwartek, 15 sierpnia 2013

Burak na sto dwa

Kiedy szóstego marca, zimowym, mroźnym popołudniem dałam się wreszcie przekonać Głodomorkowi do blogowania, kompletnie nie wiedziałam czy nie skończy się na pierwszym poście.
Nic wtedy jeszcze nie wiedziałam na ten temat, nie wiedziałam, że pisanie, o tym co się wyprawia w kuchni, może wpłynąć na to co się w tej kuchni wyprawia :)
Ale zima przeciągała się niemiłosiernie, gotowanie zawsze było dla mnie pełne ciekawostek i tajemnic, więc właściwie czemu nie.
Nazwę wymyśliliśmy rok temu, w sierpniu, siedząc sobie na balkonie i myśląc o własnym lokalu. Mógłby się tak nazywać: Piąta Pora Roku. Tam moglibyśmy karmić ludzi smakami, które pamiętają z dzieciństwa, za którymi tęsknią, a może pozwalać im poznawać zupełnie nowe smaki, za którymi mogliby tęsknić od teraz. To było nasze marzenie, nadal jest. Pewne jego aspekty można realizować. Można gotować i można się tym dzielić, nie karmiąc ciała, ale karmiąc wyobraźnię i inspirując innych do eksperymentów.
Siebie, jak się okazało również. Pisanie postów prowokuje rozwój umiejętności. Nawet opisując tylko zupy, nie możemy pisać ciągle o jednej zupie. Dzięki pisaniu o gotowaniu, moje gotowanie osiąga kolejne poziomy. To dzięki blogowi zdecydowałam, że jednak spróbuję upiec ciasto. Teraz piekę coś przynajmniej raz w tygodniu :) Zwiększyłam znacznie ilość przypraw i składników, które wykorzystuje w kuchni. Coraz bardziej świadomie robię zakupy, szukając "prawdziwego", nieprzetworzonego jedzenia. Poprzeczka jest coraz wyżej, a mimo to gotowanie staje się coraz prostsze i coraz ciekawsze :)
Ale wracając jeszcze do początku bloga, pierwszy wpis dotyczył buraka. Zupa krem, która idealnie wpasowuje się w zimowe wieczory. Post napisał mi się całkiem szybko, niestety nie miał nawet zdjęcia.
Dziś postanowiłam zamknąć etap początkującego blogera postem numer sto dwa, w którym znajdziecie zdjęcie kremu z buraka, chociaż nie jest to identyczna zupa, jak tamta.
Kupiłam niedawno wodę kokosową. Jej smak bez żadnych dodatków jest dla mnie zbyt mdły. Postanowiłam wykorzystać ten zdrowy płyn jako podstawę zupy. Wody kokosowej miałam litr, do garnka dolałam jeszcze filiżankę zwykłej wody.
Trzy buraki, duży seler, cztery duże ziemniaki i dwie dorodne marchwie obieramy i kroimy w niewielką kostkę. Całość wrzucamy do wody. Doprawiamy sosem imbirowo-sojowym, garam masalą, solą, pieprzem, czarnuszką, czosnkiem i ostrą papryką. Gotujemy warzywa aż zmiękną. Próbujemy co jakiś czas wywaru, bo może się okazać, że wymaga doprawienia. Kiedy warzywa będą wystarczająco miękkie - blendujemy je wraz z wywarem na krem. Lepiej zrobić to dzień wcześniej, lub chociaż klika godzin przed obiadem, bo lepiej smakuje, kiedy zmiksowane warzywa połączą swoje smaki z przyprawami. Do garnka wycisnęłam jeszcze sok z połowy limonki.
Kiedy nalewam zupę do miseczek, dodaję do każdej dużą łyżkę greckiego jogurtu. Podawać można ją z grzankami czosnkowymi.
Jutro ruszamy na urlop, ale już dziś tym postem ruszam w dalszą podróż po gotowaniu. Dziękuję tym, którzy czytają, cieszę się z każdego komentarza. Może czas wzbogacić bloga o dodatkowe elementy około kuchenne i nie tylko kuchenne. Pomysły pojawią się same, oby tylko udało się je uchwycić i zatrzymać na blogu :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz