niedziela, 4 sierpnia 2013

Calafiornia dreaming :)

Pewien dorodny kalafior przykuł ostatnio moją uwagę na straganie. Wyróżniał się, był idealny. Do domu  wróciliśmy razem ;)
Postanowiliśmy spędzić trochę czasu w kuchni, wspólnie gotując. Tu dla kalafiora zaczęła się prawdziwa przygoda. Rozdrobniony na mniejsze cząstki zażył sauny w parowarze. Zmiękł i dał się rozdrobnić kulą do ciasta na całkiem małe kawałeczki. Dla rozrywki dostał przyprawy i towarzystwo. Przyprawy to sól, pieprz, zielona czubrica, kurkuma, sos sojowy i świeże listki oregano. Towarzyszami tej przygody była drobno pokrojona kula mozzarelli, jajko, czosnek,  otręby i mąka. Dla lepszego zmiksowania w imprezie udział wzięła oliwa z oliwek.
Kolejny etap  - relaks na gorących piaskach, tfu- papierze do pieczenia. Blacha wyłożona papierem pokryta została płasko kalafiorową masą. Stylizacja się jednak nie skończyła - wizualne efekty wyczarowały plastry kiełbasy chorizo, kontrastowo przykryte kawałkami kolejnej porcji mozzarelli. Całość posypana posiekaną cebulą, pokrojonymi czarnymi oliwkami i przyprawiona kolendrą. Brzuch piekarnika gościnnie i ciepło zaopiekował się całością przez jakieś trzydzieści minut. Po takich atrakcjach kalafior musiał odsapnąć posypany szczypiorem i natką pietruszki. Wrócił do mnie odmieniony, pyszny i piękny. Stylizacja się udała :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz