Ciasto francuskie jest jednym z tych produktów, którego praktyczności nie można przecenić. Można zrobić coś pysznego na obiad, albo jakiś deser. Wczoraj na obiad był ciąg dalszy buraczanego kremu, więc ciasto francuskie posłużyło jako słodkości.
Pokroiłam ciasto na kwadraciki o boku około 15 cm. Na każdym ułożyłam kawałek czekolady gorzkiej z pomarańczami, łyżeczkę serka mascarpone i parę migdałów w płatkach. Zawinęłam każde ciastko w formę paczuszki i wszystkie trafiły do gorącego piekarnika.
Po wyjęciu gorące ciastka przyozdobiłam delikatnie płynną czekoladą i posypałam odrobiną cukru waniliowego.
Kiedy przystąpiliśmy do konsumpcji zgasło światło na całym osiedlu :)
I muszę przyznać, że estetyka dania jest bardzo ważna. Ciastka pyszne, ale jedzone w ciemności może i dają więcej doznań smakowych (oczywiście jak już trochę wystygły, bo mascarpone w wersji z piekarnika jest niebezpieczny), ale jednak lubię widzieć co jem, docenić wygląd. Może jestem wzrokowcem :)
W każdym razie udało mi się zrobić zdjęcie zanim zgasły światła. A jak się zapaliły, to jedyne , co pozostało do sfotografowania to okruszki i ślady czekolady na talerzu i twarzach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz