piątek, 21 lutego 2014

Omlet, który kradnie serca :)

Moją miłość do omletów zna każdy, kto zna mnie lub czyta tego  bloga. Omlety to dla mnie dania wyjątkowe, niezawodne i dobre na każdą okazję :) Najczęściej w weekendy stają się śniadaniem do łóżka, po którym kanciaste kontury życia stają się łagodne jak śmietankowe chmury.
Dziś jednak przepis na omlet, który nie tylko pozwoli Wam spojrzeć przez różowe okulary. Ten omlet zabierze Was do nieba :)
Podróż do nieba zaczynamy od przygotowania dodatków, bo to w nich tkwi cała siła napędowa.
Śmietankę 36 procentową ubijamy wraz z cukrem waniliowym. Ananasa obieramy i kroimy na małe kawałki. Mam to szczęście, że pomaga mi w tym niezawodny korkociąg do ananasów, który sam wykonuje to właściwie jednym ruchem. Przygotowujemy dwie łyżeczki kakao i małe siteczko oraz syrop daktylowy.
Na talerzach rysujemy syropem kratkę i zabieramy się za omleta.
Trzy jajka, łyżka otrębów, trzy łyżki mąki, szczypta soli, łyżeczka cukru waniliowego i pół szklanki mleka miksujemy dokładnie, aż pojawią się bąbelki powietrza.
Na patelni rozgrzewamy pół łyżeczki oleju kokosowego i smażymy omlet.
Kiedy jest gotów dzielimy go na dwie części i układamy na daktylowej kratce. Na omlecie rozkładamy kawałeczki ananasa i pokrywamy je bitą śmietaną. Teraz wystarczy oprószyć całość kakao i gotowe. To jest nieziemsko pyszne śniadanie. Mam nadzieję, że macie czas, żeby nie schodzić szybko na ziemię :)



1 komentarz: