środa, 12 marca 2014
Pappardelle w sosie śmietanowym :)
Mówi się, że dziś można kupić wszystko. Ale wydaje mi się, że to stwierdzenie jest trochę na wyrost. Albo może kupić można wszystko, ale czasem proces kupowania nie odzwierciedla korzyści z zakupu. Chociażby zakup makaronu. Wydawało by się, że wybór jest olbrzymi, a tymczasem nie do końca. Przekonałam się o tym, kiedy usilnie próbowałam spełnić swoją zachciankę na pappardelle. Dziarsko przeszukiwałam regały makaronowej krainy w różnych wielkopowierzchniowych sklepach, a tam ani śladu szerokich wstęg. Mimo, że półki uginają się od makaronów wielu producentów, to ich rodzaje są bardzo ograniczone. Oczywiście możecie powiedzieć, że to nie żaden problem, że można było sobie kupić inny makaron, ale ja chciałam właśnie taki. Po drugie - czemu rezygnować, skoro bardzo czegoś pragniemy. Udało mi się wreszcie upolować grube wstęgi i to na szczęście bez konieczności zakupów internetowych. A skoro już je mam, muszę postąpić zgodnie z ich nazwą :) (dla niewtajemniczonych pappare - pożreć).
Na maśle szklę cebulę. Pieczarki dość grubo skrojone duszę i przyprawiam pieprzem i solą. Dodaję odrobinę kolendry. Kiedy pieczarki są już gotowe mieszam śmietankę z odrobiną skrobi z tapioki, dodaję sosu sambal na końcówce noża i tak przygotowaną miksturę wylewam na patelnie, mieszając aż całość zgęstnieje.
Makaron po sześciu minutach gotowania jest idealny. Wykładam go na talerze, dodaję sos, polewam odrobiną ostrej oliwy z oliwek i przyozdabiam listkami kolendry. Jeszcze tylko lekka sałata i obiad gotowy. Pappardelle są niesamowite i już wiem, że czas poświęcony na ich poszukiwaniu nie był zmarnowany :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz