Brokuł, ziemniaki, kalafior. Trzy składniki wielu różnych dań. Tym razem postanowiłam, że poddam je trochę dłuższej obróbce i zamienię na kotlety.
Na początek do parowaru trafił brokuł. Nie wrzuciłam wszystkich warzyw razem, ponieważ brokuł jest najbardziej delikatny i nie można go zbyt rozgotować. Kiedy brokuł lekko zmięknie, wymieniamy go w parowarze na ziemniaki i kalafior. Proporcje to jeden brokuł, jeden mały kalafior lub pół dużego, około 4 średnie ziemniaki.
Kiedy wszystkie warzywa są już odpowiednio miękkie studzimy je.
Podczas oczekiwania możecie zrobić sos. Może to być sos grzybowy, pieczarkowy, a ja tym razem zrobiłam sos pomidorowy, o mocno ziołowym akcencie. Do sosu potrzebowałam kubek bulionu, jeden kartonik sosu pomidorowego, małą łyżeczkę syropu z agawy, sól, pieprz, zioła prowansalskie i tymianek. Składniki gotujemy w rondelku. Do filiżanki wsypujemy łyżkę skrobi z tapioki i mieszamy ze śmietaną. Dolewamy odrobinę gorącego sosu, mieszamy i całość zawartości filiżanki wlewamy do rondelka z sosem. Zagotowujemy. Odstawiamy.
Kolejny krok to rozbicie warzyw na mniejsze cząstki. Można to zrobić np. drewnianą kulą do ciasta. Do warzyw dodajemy jajko, pęczek koperku, tarty żółty ser, filiżankę ugotowanego ryżu, bułkę tartą w ilości koniecznej do uzyskania konsystencji pozwalającej nam ulepić kotlety. I oczywiście przyprawiamy. To bardzo ważny moment. Użyłam kurkumy, kolendry, pieprzu cayenne, czosnku, soli, czarnego pieprzu, ostrej i słodkiej papryki.
Do smażenia polecam Wam jak zawsze olej kokosowy. Sprawdza się wyjątkowo dobrze, ładnie pachnie i nie pali się na patelni, mimo, że smażenie zajmie nam dłuższą chwilę.
Na patelni rozgrzewamy olej. Łyżką do zupy dozujemy porcję warzyw i formujemy dłońmi w kulkę, którą obtaczamy w bułce tartej, lekko spłaszczamy i układamy na patelni.
Obsmażamy kotleciki z obu stron na złocisty kolor. Podajemy polane sosem.
Polecam Wam ten przepis, chociaż jest odrobinę bardziej pracochłonny niż np. podanie warzyw ugotowanych na parze. Jednak efekt wart jest zachodu.
Kotlecików wychodzi sporo, możecie je zjeść na drugi dzień na zimno, np. na kolację. Dzięki użyciu oleju kokosowego nie jesteście narażeni na nieprzyjemne wrażenia związane z nadmiarem oleju na smażonych daniach. Aby uzyskać bardziej ozdobny wygląd kotlecików, brokuła nie musicie rozbijać wraz z kalafiorem i ziemniakami, tylko delikatnie rozdzielić go na różyczki i dodać je na końcu, tuż przed smażeniem.
Pyszne kotlety! Pożywne i zdrowe ;) Pozdrawiam, gingerbreath.blox.pl
OdpowiedzUsuń