Obiecałam, że w tym roku pojawi się przepis na pierniczki bez dodatku cukru. Miał być przed świętami, ale niestety czasu zabrakło.
Jednak drugi dzień świąt to idealny moment, żeby rozruszać szare komórki i stawy :)
Poza tym po świętach też chcemy zjeść coś pysznego i zdrowego.
Wersja dla mniej wymagających, czyli pierniczki w wersji minimal, bez ozdób, lukrów, cukrów.
Do misy malaksera wsypujemy dwie szklanki mąki razowej orkiszowej, łyżeczkę mielonego imbiru, pół łyżeczki mielonych goździków, podobnie kardamonu i łyżeczkę cynamonu oraz szczyptę soli. Z suchych składników dodajemy jeszcze płaską łyżeczkę sody. Mieszamy wszystko i dodajemy 100 gram miękkiego masła, które należy wmieszać pulsacyjnie. Do grudek mąki z masłem dolewamy pół szklanki dobrego, płynnego miodu i znów mieszamy. Na końcu dodajemy całe jajo. Ciasto jest miękkie i klejące. Przełożyłam je łyżką do miseczki i na chwilę odłożyłam do zamrażalnika. W tym czasie rozgrzewam piekarnik do 180 stopni i wykładam blachę papierem do pieczenia.
Lekko schłodzone ciasto dozuję łyżką robiąc na dłoni kuleczkę, którą rozpłaszczam na papierze. Pamiętam, aby między pierniczkami zrobić przerwy, ponieważ trochę urosną.
Blacha z pierwszą partią trafia do piekarnika. Pierniczki powinny pozostać w piekarniku około 10 do 12 minut. Po tym czasie delikatnie odkładamy je na kratkę do ostygnięcia.
Mimo, że nie są to tradycyjne wycinanki ozdobione lukrem, pachną i smakują wyśmienicie. Jeśli chcecie je koniecznie rozwałkowywać i wycinać, pozostawcie je na pół godziny w lodówce.
Pierniczki, mimo że nie zostały dosłodzone cukrem, są wystarczająco słodkie, mocno daje się w nich wyczuć korzenne przyprawy. Rewelacyjnie smakowałyby oblane gorzką czekoladą. Niestety nie został już ani jeden :)
Mmm, jestem pewna, że smakowały wybornie :)
OdpowiedzUsuń