Na szczęście w poprzednich latach napełniłam bloga na tyle, mam nadzieje, urozmaiconymi przepisami, że macie nadal z czego korzystać. Ja, prawdę mówiąc, dokładnie tak robię - jeśli wpadam do kuchni coś ugotować, odtwarzam to co możecie znaleźć na Piątej Porze.
Ale ostatnio przyszedł mi do głowy pewien, przynajmniej dla mnie nowy sposób na wykorzystanie wyciskarki i chciałabym się dziś z Wami podzielić nowymi możliwościami, jakie odkryłam w tym prostym urządzeniu. Wydaje mi się, że w podobny sposób możecie wykorzystać zwykłą sokowirówkę. A więc do rzeczy :)
Ostatnio zaopatrzenie w pyszne jabłuszka prosto z sadu mam na takim poziomie, że postanowiłam odkurzyć wyciskarkę i wrócić do robienia soków. Podczas jednej z takich "sesji sokowych" przyglądałam się ustawionej na blacie wyciskarce. Dwa otwory odprowadzające do dwóch pojemników sok lub resztki z wycisniętych warzyw i owoców. I właśnie o tym drugim pojemniku chciałabym dzisiaj wspomnieć. Nie wiem, jak Wam, ale mi jakoś ciężko jest wyrzucać tyle pulpy owocowo warzywnej. Pomyślałam, że w niej nadal są pewne wartości odżywcze i, co najważniejsze, błonnik. Dlatego postanowiłam tę pulpę wykorzystać.
Dziś chcę Wam przedstawić jeden z pomysłów - wykorzystanie resztek po wyciśnięciu marchwi i jabłek, jako podstawy do brownie. Pysznego, mokrego brownie, które dodatkowo możecie upiec w wersji bezglutenowej, wegańskiej, lub bardziej tradycyjnej. Podam Wam zamienniki niektórych składników, dzięki którym dostosujecie ostateczny wypiek do swoich wymagań.
Podstawą jest więc pozostałość z wyciśniecia około 6 średnich marchwi i 6 średnich jabłek. U mnie to był cały duży talerz cząstek do wyciśnięcia.
Przygotujcie dwie miski, do jednej wrzucamy mokre, a do drugiej suche składniki. Do mokrych zaliczamy pulpę owocowo-warzywną, dwa jajka lub filiżankę namoczonego siemienia lnianego, dużą łyżkę oleju roślinnego, ja używam kokosowy olej extra virgin. Dobrze też dodać conajmniej pół szklanki wcześniej wyciśniętego soku lub dowolnego mleka roślinnego. Ja dodałam zarówno sok jak i mleko kokosowe. Intensywnie mieszamy całość, aż powstanie zwarta masa.
W misce na suche składniki mieszamy ze sobą: 3/4 szklanki mąki, ja użyłam ryżowej, łyżkę surowego kakao, pół łyżeczki mielonego imbiru i tyle samo cynamonu, szczyptę soli, pół szklanki erytrolu lub ksylitolu. Oczywiście można też dodać cukier lub miód. Ten ostatni oczywiście musimy dodać do mokrych składników.
Wymieszane suche składniki stopniowo wsypujemy do mokrych i mieszamy. Ciasto powinno być dość gęste, ciężkie.
Do dwóch silikonowych keksówek nakładamy łyżką ciasto, dokładnie dociskając je do formy. Ja do ciasta dodałam jeszcze drobno połamaną gorzką czekoladę, ale to opcja, bez której też ciasto będzie pyszne.
Formy wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 40 minut. Potem sprawdzamy patyczkiem, czy ciasto jest jeszcze mocno wilgotne. Jeśli trzeba, podpieczmy ciasto jeszcze 10 minut.
Otrzymamy bardzo syte, aromatyczne ciasto. I co najważniejsze, robiąc sok, nie marnujemy niczego :)